tyle piękna

Długo nie pisałam, bo czytałam.
Blogi. Strony. Książki.
Efektem tego jest choćby dzisiejszy niefotogeniczny obiad w postaci razowych naleśników z farszem ze szpinaku i amarantusem.
Mniam.


Poza tym w głowie masa nowych pomysłów, co jest najzupełniej normalne.

Od jakichś czterech-pięciu miesięcy nie kupujemy chleba.

Bo?

Jeffrey Hamelman napisał książkę doskonałą, do której wracam w wolnych chwilach, by wreszcie zrozumieć jak to jest z tym żelowaniem amylazy.

Chodzimy na spacery:




Sadzę sałatę, kalarepę, sieję rzodkiewki, doglądam czosnku, przesadzam szałwię błyszczącą i patrzę gdzie tu umieścić astry peoniowe.
Ogród stał się nieoczekiwanie moim nowym wspaniałym hobby.
...



Komentarze

  1. A ja właśnie wycięłam zdechłego rododendrona, na tym wygwizdowie mało co chce rosnąć. Może powinnam sobie wrzosowisko za domem zrobić. Fajnie mieć coś kwitnącego za oknem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz? Ja wciąż pamiętam jak pisałaś mieszkając jeszcze w poprzednim domu, że ktoś kiedyś musiał bardzo się postarać, bo w przydomowym ogrodzie w sezonie wciąż coś kwitnie. Gdy jedne rośliny przekwitają, inne dopiero zaczynają kwitnienie. I tak cały czas. Było to i jest nadal dla mnie inspiracją przy zakładaniu mojego własnego ogrodu.

      Usuń
  2. Tęsknię za Twoim chlebem... Mniam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty