prawdziwe życie



Pół roku na zebranie myśli, no cóż, bywa i tak.
Dziś zaś daję sobie ten luksus, by napisać nareszcie to, co mi chodzi po głowie i czeka na bycie napisanym.
Wiąże się to bezpośrednio z takim oto zdarzeniem: we czwartek rano przełożyłam kartę SIM z mojego smartfona do starego Samsunga, który generalnie umie tylko zadzwonić i wysłać SMS. Zrobiłam to celowo i z pełną premedytacją, stwierdziłam bowiem, że sprawdzanie fejsbuka, pintresta, mesendżera co trzy minuty niczego dobrego do mojego życia nie wnosi, a jedynie rozprasza, psuje relacje i przynosi niepokój.
Efekt tej szalonej decyzji jest więcej niż zadowalający. Zyskałam mnóstwo czasu na czytanie książek (mam te trzy minuty wyrwane z kontekstu mama, siku, mama am)*, a gdy już uwinę się z jednym zadaniem i mam chwilę na zastanowienie w co teraz się pakować, to zamiast znów surfować bez celu, mam moment zwyczajnego spokoju. To dla mnie bardzo wiele.
Ostatnio, gdy robiłam zakupy w Biedronce, skonstatowałam, że ja naprawdę mam luksusowe życie: pani kasjerka przerzucała produkty przed czytnikiem w jakimś niewyobrażalnym tempie, z nerwowością i dość niezgrabnie. A ja powoli układałam sobie te rzeczy w siatce i wcale się z tym przesadnie nie spieszyłam. Dotarło do mnie w tym momencie, że ja nie muszę się spieszyć. I to jest naprawdę ogromny luksus.

Przez większość życia miałam takie poczucie, że prawdziwe życie dzieje się gdzieś indziej, zawsze gdzieś, gdzie mnie akurat nie ma. Dzisiaj na szczęście wiem, że wszystko jest kwestią wyboru myślenia. Chcę być tu i teraz i przeżywać na 100% to, co jest mi dane. Dawać miłość i pracować nad sobą. To jest bardzo, bardzo trudne. Ale ja wiem, że to jest moje życie. I wiem, że tak mam postępować. Dzisiaj. Teraz. Tu i teraz.

Zrobiłam wczoraj wiele zdjęć moim ukochanym Nikonem, który tak długo leżał w szafie i się kurzył. Przypomniałam sobie, jak bardzo lubię robić zdjęcia. Ktoś poprosił, bym mu je wysłała mailem, a ja na to: nie, wywołam Ci je. Chcę wrócić do mojego maleńkiego, analogowego świata i poczuć się nareszcie jak w domu. Od bardzo dawna nie czuję tego. W ogóle. Zupełnie. Nic a nic.

*   *   *

Truskawki się czerwienią, krety drążą korytarze pomiędzy pomidorami, irysy przekwitły, a lilie szykują się do otwarcia pąków. Piwonia pachnie różą, a moja pierwsza w życiu, wyhodowana we własnym ogrodzie róża stoi w kuchni w niebieskiej butelce zabranej z restauracji w Berlinie.

Dziękuję.



  






*Matka Polka: mnóstwo czasu = trzy minuty

Komentarze

Popularne posty